
Magiczna moc ziół z receptury Rosyjskiej - Czarne mydło Agafii
Szukając kosmetyku zawsze skupiamy się na funkcjonalności, do której ma być przydany- od szamponu wymagamy, by mył włosy, od balsamu, by nawilżał i pielęgnował ciało, od żelu do twarzy- aby oczyszczał i zamykał pory. A co jeśli istnieje kosmetyk, który może służyć niemalże „do wszystkiego” ? :)
Czarne mydło babuszki Agafii jest jednym ze sztandarowych produktów coraz bardziej znanych w Polsce kosmetyków z Syberii. Nie ma tutaj nic dziwnego- jego skład, zapach, a przede wszystkim działanie stawia go na piedestale nie tylko wyrobów eko, ale całej gamy kosmetyków do pielęgnacji, jakie przyszło mi litrami zużyć.
Co dokładnie sprawia, że ta toporna, gęsta galaretka jest taka wyjątkowa? Producent przyłożył się bardzo mocno do receptury. Przede wszystkim są tutaj zioła działające przeciwzapalnie, tonizująco, nawilżająco i wygładzająco. W swoim składzie zawiera też substancje chroniące skórę i przywracające jej młody wygląd. Może być stosowany przez osoby z problemami skórnymi, złagodzi świąd i nie działa podrażniająco.
Najbardziej pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie działanie na skórę twarzy. Mam cerę problematyczną, z tłustą strefą T, ale skłonną do wysuszeń. Niestety, każdy kto się boryka ze świeceniem twarzy, na pewno chociaż raz w życiu miał z tym problem :) I tutaj właśnie mydło sprawdziło się jako istne panaceum. Oczyściło bardzo ładnie nadmiar sebum, zamknęło kapryśne pory, a po umyciu buźki darowałam sobie nawet nakładanie kremu matującego- cudo!
Zmniejszyło też stany zapalne wyprysków, które pojawiły się przed okresem, skróciły ich czas bytowania i uważam, że śmiało mogą zastąpić żele do mycia twarzy z wyższej półki. Oczywiście nie oczekuję cudów że moja twarz zawsze będzie porcelanowa i żaden podstępny wyprysk mi nie wyrośnie, ale naprawdę świetnie się sprawdza zapobiegawczo i nie przesusza twarzy,co jest ogromnym plusem.
Skoro na wrażliwej twarzy sprawdza się znakomicie, to nie trudno się domyślić, że używane do mycia ciała także się sprawdzi. Pierwsze wrażenie to oczywiście zapach- delikatny, ziołowy, jako perfumy byłby oszałamiający. Niestety nie utrzymuje się długo na skórze, no ale nie ma się czemu dziwić- to natura, a nie mieszanina chemicznych substancji perfumujących. Mydło jest zamknięte w okrągłym pudełku z którego dosyć ciężko wyjąć gęstą papkę, ale za to już mała ilość wystarczy do umycia całego ciała, łącznie ze strefą intymną (tak, tak też świetnie działa). Bardzo ładnie się pieni, przez co jest naprawdę ekonomiczne.
Czytałam wiele opinii, gdzie dziewczyny twierdzą że po użyciu nie trzeba nakładać już balsamu nawilżającego. Niestety sama się nie mogę do tego odnieść. Mam skórę skrajnie wysuszoną po okresie lata, w jesień i zimę zawsze otulam się grubą warstwą balsamu i być może mydło faktycznie wystarczająco nawilża, ale na pewno nie dla mojej wymagającej skóry.
W testowaniu mydła najbardziej nastawiłam się na sprawdzenie, jaki efekt przyniesie używany na włosach jako szampon. Podchodziłam do tego dosyć sceptycznie- jak wiadomo mydło może zbytnio przesuszyć skórę głowy, nie mowa już o tragicznym wpływie na późniejsze rozczesanie włosów. I tutaj pojawia się jego działanie chroniące i nawilżające. Myłam skórę głowy przez 3 tygodnie, codziennie i ani razu nie wywołał swędzenia. Skóra była oczyszczona, włosy uniesione u nasady, dłużej pozostają świeże, są sypkie i pięknie błyszczą. Nie plącze jakoś bardzo, myślę że bez odżywki czy maski spokojnie można by się obyć, jednak zawsze z przyzwyczajenia kładę coś odżywczego po myciu, np. maskę jajeczną z tej samej serii (o jej działaniu napiszę innym razem:)
Autorką wpisu jest nasza klientka Emilia Jankowska